BEZKRESNY PŁASZCZ
Chociaż dużo się dzieje na zewnątrz, to jednak czuję, że jesień okryła mnie swym bezkresnym płaszczem. Zanurzyłam się w jego miękkie fałdy, by w ciszy oglądać krajobrazy samej siebie. Czasem nieciekawe i mroczne, a czasem melancholijne i kuszące, by pozostać z nimi dłużej.
Przebywając w tej samonapędzającej się, bezczasowej przestrzeni zagubiłam natchnienie.
Nie do końca akceptując jego uśpienie, staram się go obudzić. Wyszukuję więc dla niego znajome impulsy, próbując przypomnieć sobie czym rozpalały się ogniska, z których zakwitały odczucia, potem słowa, tańczące radośnie na kartkach.
Żmudna i raczej bezowocna to praca. W końcu poddaję się, godząc się na stan spoczynku i jesienne porządki. A natchnienie jeśli zechce, to powróci samo. Wiem, że bardzo lubi niespodzianki.
POCAŁUNEK WENY
W leśnym wymiarze
zniknę niespodzianie
w ciągu dnia.
Nie odnajdziesz mnie
na żadnej z dróg,
lecz w ciepłym
promyku, co zakwitnie
na policzku
w chłodną noc.
ZESTROJENIE
W powietrzu
wiersze mi się piszą,
układając się
w algorytmu korale.
Pomiędzy
dwoma światami
upływa dzień.
Oddycham głęboko,
na krawędzi
niepewnie stojąc
i za chwilę
zanurzam się
w jednym z nich.
Odnajdę kiedyś
taką złotą nić, by
połączyć światy
i jednym być.
Komentarze
Prześlij komentarz