WĘDRÓWKI POZA CZASEM - NA FALI ZMIAN

 


CZĘŚĆ IV

NA FALI ZMIAN

Smok nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo zmieniły go wydarzenia ostatnich dni. Odmienność, którą odczuwał przebywając pośród innych mieszkańców lasu, przestała mu przeszkadzać. Zamiast ich unikać, zaczął wsłuchiwać się w przeróżne potrzeby i problemy. Stopniowo rozwijał w sobie niedawno poznane współczucie, dzięki czemu wzrastała w nim chęć niesienia pomocy. Przepełniony po brzegi entuzjazmem do działania, chętnie korzystał ze świeżo zdobytej wiedzy.

Rozbudzona w Doranie uważność oraz intuicja sprawiły, że dostrzegał i czuł znacznie więcej. Jakby wyszedł poza wąskie ramy, w których wcześniej był bezwiednie osadzony.

O swych niezwykłych doświadczeniach chciał opowiadać komu się tylko da, by ktoś też mógł zmienić sposób postrzegania, wziąć głębszy oddech i kształtować życie wedle własnego uznania. Właśnie w takich chwilach przypominał sobie ostrzeżenia Solas, że nie każdy jest gotowy na taką wiedzę. Chociaż znaczenia tych słów smok jeszcze nie rozumiał, to na ich wspomnienie, intuicyjnie powstrzymywał swe kwieciste opowieści w obecności każdego, napotkanego zwierzęcia.

W życiowej wędrówce smoka bywały również momenty, w których zatrzymywał się na skraju lasu ze stosem płonących w nim myśli i emocji. Były to głównie niepewność i obawa przed misją, jaką przepowiedziała mu sowa. „Czyż nie mógłby pozostać tu, gdzie jest i wypełniać ją pośród znajomych istot, gdzie tak dobrze się czuł i został zaakceptowany?“ - pytał niby sam siebie lecz bardzo pragnął, aby ktoś udzielił mu odpowiedzi.

Jakby chcąc dowieść słuszności swych racji, Doran zaczął pracować ze zdwojoną siłą. Zaspokajając liczne oczekiwania leśnej gawiedzi, stał się znany z dobroci i mądrości.

Energia, która krążyła w smoku powodowała, że spał bardzo niewiele. Chciał nadrobić stracony – według niego – czas. Ponieważ nie posiadał takiej mocy, aby pokonać fizyczne zmęczenie, pewnej nocy zanurzył się w końcu w długi, głęboki sen. Śnił, że unosi się bardzo wysoko za sprawą skrzydeł, które nagle wyrosły z jego pleców. W dole pod nim lśniło bezkresne lustro delikatnie falującej wody. Kiedy poczuł strach, zaczął bezlitośnie spadać wprost ku nieznanym, ciemnym głębinom. W tym dramatycznym momencie, nie wiedzieć czemu, usłyszał w głowie słowa Solas, które wypowiedziała do niego pewnego razu w momencie zwątpienia:

Właśnie tak jak ty teraz, czują się ludzie, stojący przed dużymi wyzwaniami, które mogą zaowocować czymś cudownym w ich życiu. Boją się ryzyka ale jeśli go nie podejmą, to nic nie osiągną. Podejmowanie wyzwań jest konieczne, by się rozwijać“.

Głos sowy dodał mu sił, by wznieść się jeszcze raz ponad mroczną wodę. A kiedy Doran był już dostatecznie wysoko, by poczuć się bezpiecznie, kierowany instynktem spojrzał w dół. Ciemna tafla nagle zmieniła się w ogromny ekran, w którym smok ujrzał wszystkie ludzkie rozterki, lęki i emocje niczym własne. Były tam również cudowne ścieżki, którymi mogłyby te istoty podążać lecz z powodu niepewności i braku zaufania do swej duszy nie czyniły tego, błądząc w więzieniu umysłów i zakotwiczonych w nich nawykach. „Przecież tak nie powinno być! Ludzie potrafią żyć inaczej. Dlaczego tego nie widzą?!“ - krzyczał smok, lecz dźwięki słów rozpływały się w ogromnej, niezmierzonej przestrzeni. Był bardzo poruszony i z całego serca żałował, że chciał zrezygnować z pomocy ludziom na skutek własnych wątpliwości. „Czy nie jest za późno, aby podjąć się misji? Czy aby nie zaprzepaściłem szansy na jej wypełnienie? - myślał z żalem.

W desperacji zapragnął rozpocząć misję od zaraz. Był już gotów zanurzyć się w ten mroczny ocean ludzkich losów, kiedy nagle wielki ekran przeistoczył się w gęstą mgłę, a mgła w jasne światło. Było nim słońce, które swym ciepłem otuliło turkusową skórę Dorana. Znajdował się nad rzeką. Wsparty o wiekowy dąb, na wpół przytomny, wpatrywał się bezwiednie w tańczące na tafli wody kształty. W pewnym momencie, kiedy czucie ciała wróciło na dobre, uświadomił sobie, że coś uwiera go w plecy, nie pozwalając wygodnie oprzeć się o drzewo. Z trudem obejrzał się do tyłu i ku własnemu zaskoczeniu stwierdził, że znajdują się tam, powleczone delikatną skórą, małe skrzydła. Wielce podekscytowany tym odkryciem, zerwał się na nogi i ciągle oglądając się za siebie próbował nimi poruszyć. Kiedy po wielu próbach Doranowi udało się nie tylko nimi poruszyć ale i unieść się parę centymetrów nad ziemię, był w siódmym niebie.

- A więc w końcu na nie zasłużyłem, pomimo że jeszcze nie pomagam ludziom. Wspaniale jest mieć skrzydła! - powiedział, sądząc że nikt go nie słyszy ale mylił się.

- One zawsze były przy tobie Doranie, jedynie przypomniałeś sobie, że je masz – usłyszał dobiegający od strony rzeki przyjemny głos. Spojrzał w tamtym kierunku, zupełnie zdezorientowany. Nad brzegiem siedziało małe, uśmiechające się do niego stworzenie o jaskrawozielonym ubarwieniu, urozmaiconym nieco czarnymi plamkami. Jego ciemne, przenikliwe oczy wpatrywały się w niego wesoło.

Przepraszam, zachowywałem się chyba nazbyt głośno. Czy my się znamy?

- Wiem kim jesteś smoku i wiem, że poczyniłeś bardzo duże postępy na drodze swego rozwoju. Wprawdzie nie spotkaliśmy się wcześniej, lecz ja przyglądałam się twym naukom z wielkim zaciekawieniem. W świecie zwierząt przybrałam postać żaby. Moim zadaniem jest pomóc ci zrozumieć żywioł wody.

Bardzo mi miło cię poznać, jednak wolałbym już wypełniać swoją misję. Może odłożymy to na później? Potrafię już tak wiele! Nie ma czasu do stracenie, jestem potrzebny ludziom – odpowiedział zniecierpliwiony smok, przypominając sobie niepokojący sen.

- Odniosłam wrażenie, że dotychczasowe nauki sprawiały ci wiele radości? Czy coś się zmieniło?

Doran opowiedział żabie swój nieprzyjemny sen, który odczytał jako natychmiastowe wezwanie do rozpoczęcia swej misji.

- Kochany smoku, przecież rozpocząłeś już realizację swego celu! Twe przeznaczenie zaczęło się wypełniać odkąd podjąłeś wyzwanie, by się uczyć. W tym wszystkim nie chodzi tylko o ludzi. Czy nie zauważyłeś, że w trakcie przygotowań do pomocy im, pomagasz również sobie? Czyż twoje życie nie stało się bogatsze?

Z pewnością masz rację ale nie wiesz o mnie wszystkiego – odezwał się cicho smok i na chwilę zamilkł, ważąc w sobie to, co chce wyznać żabie – Miałem takie okropne myśli i nawet już powziąłem pewną decyzję, że.... nie będę pomagał ludziom tylko leśnym zwierzętom i... zostanę tu z nimi na zawsze. A dzisiejszej nocy miałem taki okropny sen...

Żaba zamknęła oczy i długo milczała. Smok z trudem starał się wytrzymać narastające napięcie. W oczekiwaniu na przerwanie ciszy, w głowie błyskawicznie ułożył sobie treść wypowiedzi nowo poznanej przewodniczki. Wyobraził sobie, że za chwilę usłyszy przykrą prawdę o sobie i niewystarczających predyspozycjach do podjęcia się ważnego zobowiązania. A może nastąpiła pomyłka i nie chodziło wcale o mnie? - zdążyło mu przelecieć przez głowę niczym bolesne pchnięcie sztyletem, kiedy żaba w końcu przemówiła:

- Presja, która mocno do ciebie przylgnęła, zupełnie ci nie służy. Pewnych zdarzeń nie przyspieszysz. Owoc jeśli nie jest dojrzały, nie da się łatwo zerwać z drzewa. Jeśli i ty Doranie czujesz opór, to znaczy, że nie jesteś jeszcze w pełni gotowy. Nie czuj się winny z powodu swych myśli. Nie należy się do nich przywiązywać nadmiernie, bo mogą oddalić nas od tego, co ważne.

Jak mam się do nich nie przywiązywać skoro są we mnie?

Po prostu pozwól im przepływać przez siebie, obserwując lecz nie chwytając się żadnej z nich - odpowiedziała przewodniczka, a po chwili dodała:

A teraz wsłuchaj się w strumień rzeki Doranie z intencją oczyszczenia emocji, przywrócenia energii lekkości i spokoju.

Ufając tym słowom smok zamknął oczy, by bezwiednie w pierwszej kolejności poczuć obecność skrzydeł, połączonych już na dobre z jego ciałem. Jakby chciał się upewnić i jeszcze raz poczuć, niepowstrzymaną, spontaniczną radość z tego niecodziennego wydarzenia. Jednak, już po chwili, skupił się na melodii wody, jej niezwykłych właściwościach, pozwalając by zabrała ze sobą wszelki niepokój i chaos. Żaba, podobnie jak przewodniczka Solas, pomogła mu powrócić do stanu równowagi.

Doran zrozumiał, jak wiele jeszcze nauki przed nim i że porzucając przeznaczenie zdradziłby samego siebie. W trakcie pracy z żywiołem wody, poznał granice własnych możliwości oraz sposoby na ich przekraczanie. Zdał sobie sprawę z wagi nowych doświadczeń, które niosą ze sobą zmiany w sposobie postrzegania świata. Wiedział już, że bez nich istota się nie rozwija, a pozornie wygodny bezruch prędzej, czy później zaowocuje smutkiem, poczuciem braku sensu i utraty tego, co ważne.

Pewnego dnia, kiedy siedział gdzieś nad brzegiem leśnego strumienia, niczym muśnięcie motyla, spłynęła na niego świadomość, że ludzie mają do przejścia drogę podobną do tej, którą podążył on sam. Wiedział, że każdy ma do spełnienia coś innego, jednak proces wzrostu świadomości jest nieodłącznym i najważniejszym aspektem życia każdej istoty -  czy to ziemskiej, czy też nie. Teraz już był pewien, że wszystko opiera się na świadomości lub ku niej zmierza. Wyczuwał ją jako nieuchwytną, bezkształtną a jednak tak bardzo obecną i zawierającą się we wszystkim. Niezłomną w przekraczaniu granic i tym samym niekończącą się - niczym bezkresne Źródło, którego był częścią.

- Już czas abyś zaufał sobie, uznał swoją moc i niezależność Doranie. Po prostu zacznij używać swych możliwości i ciesz się nimi – powiedziała przewodniczka żaba, kiedy poczuła, że smok jest już gotowy na samodzielne zdobywanie wiedzy i podejmowanie decyzji. W tym właśnie dniu był bardzo radosny, a jego rozświetloną postać przepełniało spełnienie. W dodatku potrafił przemieszczać się już na swych skrzydłach, pokonując niewielkie odległości. Przewodniczka uśmiechała się tajemniczo do siebie, wiedząc, że Doran wkrótce odkryje nowe, niezwykłe ich właściwości.

Gdzieś, jeszcze poza zasięgiem zmysłów Dorana, zamknięty w swym pokoju i ciasnym życiu, utknął zmęczony myślami człowiek. Wewnątrz czuł potężny potencjał, aby coś zmienić, realizować swoją pasję, lecz tak bardzo brakowało mu odwagi, by stanąć oko w oko z oceniającym światem. Chociaż w jego sercu tańczył ogień i pragnęło ujawnić się na zewnątrz mnóstwo pomysłów, to brak pewności siebie, niczym ustawiony pod wiatr żagiel hamował wszelki zapał...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

WĘDRÓWKI POZA CZASEM - PONAD ZIEMIĄ

WĘDRÓWKI POZA CZASEM - PRZEBUDZENIE